Okazało się, że to całkiem sympatyczna mikro-odyseja misia w dół hierarchii społecznej. Zaczyna się (chociaż to wstydliwy temat) w chińskiej fabryce, potem bogaty dom w Holandii, lumpex w Białymstoku, Rodzina sprzątaczki hotelu w Hurhadzie i w końcu slamsy Kairu.
I całkiem zaskakująco łatwo weszła ta odyseja dzieciakom. Podobało im się. Miś był szczęśliwy, a potem smutny, a potem przestraszony, a potem znów szczęśliwy, jakoś umknęły im teksty o tym, jak 12latki pracowały całymi dniami, jak mąż kazał żonie iść do pracy, jak chłopcy w rodzinie mieli korepetycje, bo rodzice planowali dla nich studia, w tym czasie dziewczynki pomagały w domu.
W końcu miś trafił do całkiem szczęśliwie żyjącej w slumsach rodziny zbieraczy śmieci, gdzie pięciolatek obiecał mu, że nauczy go rozdzielać odpadki. Moje mamowate emocje mówią mi, że to straszne, ale i Dziecko Kwiat i Mały Superbohater twierdzą, że to szczęśliwe zakończenie, miś dostał nowe oko, mama doszyła mu odpadające ucho, uprała go i ma kto się nim opiekować.
No i jest powodem do rozmowy, a bogactwie i biedzie, o niesprawiedliwościach. Chyba. Znaczy z Dzieckiem Kwiat chwilę pogadałam, Mały Superbohater powiedział, ze jakby był Harrym Potterem to by im wyczarował dużo pieniędzy i tym samym zakończył temat.
Polecam. Do przeczytania, przegadania i mam nadzieję, ze nie odstraszę powagą tematu.